czwartek, 31 października 2013

[ 14 ]

Po dość udanym seansie wyszliśmy z kina. Mówiąc "dość" mam na myśli to, że na strasznych momentach Zayn mnie przytulał. Film sam w sobie był nudny, ale Zayn go umilił. Właściwie to ja już nie wiem kim on jest. Poznałam go zimnego, chłodnego, dominującego. Teraz jest słodki, czuły i kochany. Z moich zamyśleń wyrwał mnie Louis.
-Idziemy jeszcze gdzieś?-Louis i Harry szli z rękami w kieszeniach, a Zayn obejmował mnie cały czas
-Nie, Rose musi iść już spać.-na twarzy Zayna malował się mały uśmieszek, chytry uśmieszek
-Ej!-klepnęłam go w plecy pięścią, po czym się lekko zaśmiałam-nie jestem już dzieckiem!
-Jedziemy do domu i koniec.-stanowczy pan Malik
Harry głośno się zaśmiał.
-Widzę, że krótko cie trzyma, Rose.-powiedział Styles
-Co znaczy "krótko trzyma?"-popatrzyłam na chłopaka po mojej lewej
-Ogranicza cię, ale to cały Zayn.-chłopcy znów się zaśmiali, wraz z Zaynem. Ja nie widziałam powodu do śmiechu.
-Takie życie.-na twarzy Zayna znów umalował się chytry uśmiech
Szliśmy przez mroczny park, naszym celem było auto. Kino znajduje się troche daleko od parkingu, ale to nic. Samo kino znajduje sie w 'niby' parku. Około 500 metrów od wejścia do parku jest kino.
Szliśmy jeszcze trochę, aż coś mnie całkowicie zaskoczyło. Eric. Ten cholerny drań! Wyskoczył zza drzewa z jakimiś dwoma facetami i szczęśliwi podeszli do nas. Debil. Ja, Zayn, Lou i Hazza stanęliśmy w miejscu, Zaynowi zacisnęły się pięści. Czułam to.
-Czego ty, kurwa chcesz?!-wrzasnął Zayn. W tym oto momencie bałam się swojego chłopaka.
-Spokojnie, Maliś, bo wystraszysz swoją laleczkę.-pff... zarozumialec!
-Czego. Ty. Chcesz?!-krzyknął sycząc każde słowo przez zęby Louis
-Chcemy wyrównać rachunki, których nie dokończyliśmy.-powiedział wysoki blondyn. Był mniej więcej wzrostu Zayna, a Zayn był strasznie wysoki.
-Rose, biegnij do auta.-szepnął do mnie Zayn-tu masz kluczyki.-chłopak podał mi do ręki kluczyki do auta
-Nie.-powiedziałam stanowczo. Nie będę za każdym razem tchórzyć!-Odczepcie się od nas!-odwróciłam się w stronę tych trzech świrów - Erica i dwóch mężczyzn.
-O, lalunia umie mówić.-zakpił Eric
-Zamknij mordę!-ryknął Harry. O, a jednak będą mnie bronić.
-Idź do samochodu, Rose!-powiedział, a raczej krzyknął Zayn?
Posłusznie ruszyłam do przodu. Czułam wzroki sześciu mężczyzn na mnie. Bałam się, co oni zaraz zrobią. Pobiją? Zabiją?
                                                                                ***
Po 5 minutach byłam w aucie. Czekałam, aż  chłopcy przyjdą. A co będzie, jak nie przyjdą? Jak ich zabiją? Opierałam się łokciem o drzwi auta. W radiu leciała jakaś nudna serenada z nudnej stacji radiowej. Jeszcze brakuje mi Radio Maryi. Po pewnym czasie zobaczyłam trzy sylwetki idące w stronę auta. Było ciemno, mało ludzi na mieście, więc nie trudno było zauważyć te trzy ciała. Z pewnością byli to mężczyźni. Po paru sekundach zobaczyłam twarze. Na całe szczęście to oni, Louis, Harry i Zayn. Kurtki mieli we krwi, a spodnie były gdzieniegdzie poplamione krwią. Zbliżali się coraz bardziej. W końcu weszli do auta. Zayn po stronie kierowcy, a reszta z tyłu. Zayn pociągnął nosem, jakby miał katar.
-I co? Co im zrobiliście?!
-Spokojnie, mała. Tylko ich pobiliśmy...-ostatnie słowo Harry powiedział bardzo cicho. Już widzę to pobicie, takie pobicie, że śmierć.
                                                         *perspektywa Zayna*
Nie pozwolę, aby coś się stało mojej małej, kruchej Rose. Powiedziałem jej, aby poszła do auta, bo nie chciałem, aby to widziała. Mógł jej coś zrobić. Chociaż nie, nie pozwoliłbym mu na to.
Teraz ja, Louis i Hazz siedzimy w salonie i omawiamy COŚ, a moja mała kruszynka poszła spać.
-Myślicie, że ich zabiliśmy?-Louis siedział oparty łokciem o oparcie sofy pocierając palcami swój zarost
-Raczej tak.-powiedziałem szybko
-Chłopaki, co z akcjami? Dawno nie mieliśmy.-zapytał Harry
-Ja za bardzo nie mogę. Muszę potajemnie, Rose mi nie pozwala.-chłopcy wytrzeszczyli na mnie oczy. No co, to jedyna dziewczyna, którą szczerze kocham!-W każdym bądź razie, póki co nie mogę teraz tego robić. Ona cały czas jest w domu, chyba znajdę jakąś nową pracę.
-Stary! Ty nigdy nie słuchałeś się dziewczyn! Jeszcze żadna nie miała wpływu na twoją pracę!-Louis podkreślił słowo 'pracę', no bo przecież to było zabijanie ludzi, a nie praca.
-Życie się zmienia.
                                                                             ***
Rano wstałam całkowicie zaspana. O której ja wczoraj poszłam spać? 24? 1 w nocy? Nie mam pojęcia. Całkowicie zaspana (pewnie miałam wory pod oczami) poszłam wprost do kuchni. Tam, jak zwykle czekał na mnie Zayn. Siedział przy stole pijąc kawę. Usiadłam obok niego, gdzie czekała na mnie kawa.
-Czemu ty zawsze tak wcześnie wstajesz?
-Życie z wyboru.-zaśmiał się Zayn biorąc kolejnego łyka kawy
Po 30 sekundach picia kawy znów przerwałam ciszę.
-Co to miało wczoraj być?
-Ja sam nie wiem. Zaskoczył nas tak samo jak ciebie. Zakończmy ten temat.
I właśnie zawsze tak jest. Za każdym razem, gdy próbuję porozmawiać o tym wszystkim. O jego "pracy", biciu ludzi...
Zawsze mówi "zapomnijmy o tym", czy coś w tym stylu. Ja nie chcę tak kończyć rozmowy, ale mam wybór?! Nie.
                                                                                  ***
Jest już 16:05. Byłam z chłopcami na zakupach świątecznych. Tak, jak umówiłam się z Zaynem - teraz będziemy ubierać choinkę. Drzewko świąteczne stało już w rogu ściany salonu i czekało na ozdobienie.
-No to zaczynamy skarbie.-podeszłam do niego, stanęłam na palcach i pocałowałam w policzek. Wyciągnęłam jedną bombkę i zawiesiłam nisko na choince. Zayn wziął kolejną bombkę i też ją powiesił. Przy ozdabianiu drzewka rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Ogółem - było miło!
___________________________________________________________
Giiiiiiiiiiiiirls! Przepraszam, że nie było długo rozdziału, ale nie miałam laptopa ;> W następnym odcinku niespodzianka! Rose przeżyje swój pierwszy raz :3 

4 komentarze: